Perspektywa Kyungsoo *
- Agencie 2153 wykonałeś kawał dobrej roboty, jestem dumny. - powiedział łysy niczym kolano mężczyzna dopalając resztę tytoniu w biało-pomarańczowej tutce i rzucił papieros na ziemię przez uchyloną, czarną szybę samochodu. Zaśmiałem się kręcąc w dłoni zakrwawiony nóż niewielkich rozmiarów. W aucie panowała grobowa cisza. Słychać było jedynie odgłosy silnika i nasze nierówne oddechy.
- Niech suka cierpi. Nie chciała powiedzieć, to niech gnije obok ciała swojej płaskiej córki w kałuży krwi. Boję się, że te nacięcia były zbyt płytkie i małe, przez co krwi będzie mniej. Chociaż... kto wie? Wykrwawi się w ciągu jednej do dwóch dób. Tak sądzę, a ja przecież się nie mylę. - zaśmiałem się poprawiając oklapłe na czole brązowe włosy. Jestem gnojem bez uczuć, owszem, ale w życiu to bardzo przydatna cecha. Ktoś ci zalazł za skórę, zastrzelisz go. Uważam, że posiadanie broni jest super sprawą, bo w tym momencie masz władzę nad wszystkimi. Boją się ciebie. Patrzą na ciebie oczami pełnymi przerażenia i błagają cię o przebaczenie. A kto ja jestem? Jezus? Nie uzdrawiam, nie wybaczam, nie "cuduję". Zabieram innych z tego świata, uwalniam od innych cierpień... w sposób brutalny. Przykładam pistolet do skroni i strzelam. Stoję w oknie, budynku naprzeciw twojego i strzelam. Stoję za tobą i strzelam. A ty? Ty nie masz odwagi się ruszyć, wykonać jakikolwiek ruch, boisz się mnie dotknąć, spojrzeć na moją ponurą twarz z martwym wzrokiem. Nie dasz rady krzyknąć i wołać o pomoc, bo lada moment będziesz topić się w kałuży czerwonej cieczy o przyjemnym zapachu.
- Jutro wieczorem masz coś do zrobienia, pamiętasz?
- Zabicie kolejnego suma, który pałęta się po Seulu? Pamiętam.
- To jej syna masz dziś zabić. - rozkazał surowym tonem, wskazując palcem którędy kierowca ma jechać.
- Ciekawe czy jest tak samo szpetny jak matka i taki gruby jak wujcio. - zaśmiałem się cicho.
- Nie zobaczysz jego twarzy. Zabijesz go, po ciemku, wyłączając światło w jego pokoju. Mieszka z czwórką innych typów, których masz nie ruszać. Są to niewinne... Huh, "sardynki", które nie mają bladego pojęcia kogo trzymają w domu. Więc powtórz, jaka jest twoja dzisiejsza misja Kyungsoo? - zapytał ironicznie mężczyzna, biorąc do ręki butelkę drogiego whisky i odkręcił korek, odrywając od niego akcyzę, wypijając ok 63ml za jednym razem, w ciągu 6 sekund.
- Pobawić się elektryką w jego pokoju, wbić do niego i pobawić się z jego czaszką i moim pistoletem oraz wyciąć z jego brzucha czip oraz przynieść go sierżantowi. Zajmie mi to około dziesięciu minut? Nie... sześć wystarczy. - Powiedziałem na jednym wdechu i założyłem na uszy czarne słuchawki puszczając piosenkę od Bastarz "Conduct Zero". Oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy, czując jak Morfeusz bierze mnie w swoje objęcia.
* Perspektywa Jongina *
- Hyun? Śpisz? - zapytał nieśmiało Chanyeol wchodząc do mojego pokoju. Otworzyłem oczy i odruchowo podniosłem się z ziemi. Na skutek nieuwagi przyjebałem z całej siły w sztangę... nosem.
- Kurwa! Znowu?! - złapałem się za nos odchylając głowę w tył, próbując zahamować krwotok. Chan pobiegł w kierunku kuchni i po paru sekundach wrócił, kucając przy mnie. Owinął kostki lodu, które przyniósł w moją koszulkę, która leżała najbliżej niego. Złapał tył mojej głowy i położył ją na swoim udzie. Przyłożył delikatnie okład do mojego nosa, przez co syknąłem cicho.
- A ja cię chciałem na piwo do salonu zaprosić... - zaśmiał się cicho. Chanyeol to jedyna osoba, ze wszystkich lokatorów z którą mogę porozmawiać na każdy temat. Jest zabawny i sarkastyczny, czyli taki jak ja. Do tego lubi dużo popić, a gdy się upijemy, to potrafimy odwalać takie rzeczy, których na trzeźwo byśmy nie zrobili. Ostatnio tańczyliśmy do piosenek lecących w radiu i śpiewaliśmy do jego własnych kompozycji. Można powiedzieć, że byłby jedyną osobą na świecie, której bym nie zabiłbym bez wyrzutów sumienia. Śniłby mi się po nocach i tęskniłbym za nim.
- Ktoś powiedział piwo? Wiesz... chyba już mnie ten nos nie boli. Daj tampona od Baekhyuna i idziemy się schlać w trupa! - zaśmialiśmy się cicho. Chanyeol przeczesał dłonią moje włosy i poczochrał je.
- Uważaj na siebie kretynie, bo za niedługo w tym pokoju umrzesz i co wtedy? Może nie przyjdę tu z pytaniem czy chcesz się napić. Oh Hyunwoo, hyunwoo... co ja bym bez ciebie zrobił? - Westchnął Chanyeol, patrząc gdzieś w dal. Zaśmiałem się cicho i przybliżyłem swoją twarz do jego ust.
- Piłeś już coś? - położyłem głowę na jego udzie i ponownie się zaśmiałem. Uniosłem dłoń do góry i poczochrałem go. Gdyby w tym momencie do pokoju przyszedł Byun... i ja i Chan bylibyśmy martwi. Wyglądamy z perspektywy osoby trzeciej jak para pedałów. Ja, pływam palcami w jego włosach, a on, trzyma moją głowę na kolanach i oboje uśmiechamy się do siebie, patrząc w oczy. Śmierdzi gejownią, prawda?
- Dalej krwawisz? - odłożył okład od mojego nosa i przechylił moją głowę do przodu. Przejechałem palcem wskazującym po nosie i po chwili spojrzałem na niego. Był czysty. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą i przeniosłem swój wzrok na twarz Chanyeola.
- To jak, piwo? - zachichotałem cicho. Park wstał i podał mi rękę. Złapałem ją i dzięki jego pomocy wstałem na równe nogi. Otrzepałem się z kurzu i brudu, który osiadł na moich ubraniach. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Usiadłem na jednym z 6 krzeseł i obserwowałem Chanyeola, który szukał piwa w lodówce. Podrapał się po głowie i wyciągnął koju. Postawił butelkę na stół i wrócił się po 5 kieliszków. Wskazał palcem wskazującym na szklane naczynia i alkohol i powędrował do sypialni reszty współlokatorów. Wrócił z nimi w momencie, w którym skończyłem nalewać cieczy do ostatniego kieliszka. Chłopcy rozsiedli się na krzesłach oraz przysunęli do siebie małe szklanki z cudowną zawartością.
- A może wymyślilibyśmy sobie jakieś ksywki? - powiedział Minseok, patrząc na nasze twarze, które przytakiwały mu.
- Zacznijmy od... Jongdae! - wskazał na niego Baekhyun.
- Chen? - powiedziałem po chwili zastanowienia.
- Brzmi super! Ale czemu akurat Chen? - zapytał Jongdae z, tak zwanym, bananem na ustach.
- Bo... Chen kojarzy mi się ze słowem "kamień", a ty jesteś twardy jak głaz. To znaczy... wytrzymujesz z nami, pomimo tego, że jesteśmy dziwni. - zaśmiałem się. Baekhyun uderzył mnie w ramię.
- Sam jesteś dziwny! A mnie jak nazwiecie?
- Bacon, a czemu? Bo... Bacon brzmi podobnie do twojego imienia i... twoje policzki są tłuściutkie jak dwa bekony. - zaśmiał się Chanyeol, naciągając jednego z nich. Byun zarumienił się i zaczął bawić się palcami.
- A ty będziesz... Skrzatem! Bo skrzeczysz pod prysznicem i masz takie uszy! - wystawił mu język, odwracając się do "skrzata" plecami.
- Eh... Propozycje dla Minseoka? - wywrócił teatralnie oczami Chen i wskazał dłonią na twarz brata.
- Hmmm... Xiumin? Xiu, ponieważ używasz xiuxiu do edytowania zdjęć i robisz to nałogowo, a Min? Bo MINseok. Xiumin brzmi idealnie. - powiedział Chanyeol, trzymając kciuk i palec wskazujący na brodzie. - Teraz nadeszła pora na Hyunwoo!
- Kai pasuje idealnie! Kojarzycie tą bajkę "królowa śniegu" od Andersena? Opowiada o chłopcu, który ma na imię Kai, któremu do serca wpadł kawałek szkła z lustra królowej śniegu, przez co stał się chłodny i oschły, między innymi do jego przyjaciółki Gerdy, która za każdą cenę starała się aby 'stary Kai' powrócił. Gdy wzruszył się różą, którą Gerda trzymała w kieszeni, kawałek szkła wypłynął z jego oka razem z łzą i chłopiec znów był uśmiechnięty, wesoły, pełen sił do życia. Tak samo jest z Hyunwoo. Kiedy ma zły dzień, każdy robi wszystko co w jego mocy, aby jego uśmiech ponownie zawitał na tą przystojną twarz. - powiedział Chen. Zrozumiałem jak bardzo ważny dla nich jestem. Spojrzałem na niego ze szczerym uśmiechem. Wstałem z krzesła i ruszyłem w jego stronę. Schyliłem się oraz przytuliłem go. To mój pierwszy, nieudawany uśmiech odkąd pojawiłem się w Seulu. Nienawidziłem ich. Nienawidziłem tego kraju. Dalej mam do tego wszystkiego niesmak. Ze skrzywieniem na twarzy patrzę na osoby przychodzące do kawiarni. Czasami poroztrzelałbym ich wszystkich. Dzisiaj coś we mnie pękło. Jakby szkło, które mieszka w moim sercu wypłynęło przez mój uśmiech. Nigdy w życiu nie usłyszałem takich słów. Są i będą dla mnie bardzo ważne. Poklepałem go po plecach i poczochrałem jego brązowe włosy, które nie wyglądały dziś ładnie.
- Dzięki stary... - uśmiechnąłem się w jego stronę raz jeszcze i stanąłem przed swoim krzesłem. Chwyciłem w dłoń kieliszek i uniosłem go. Chłopcy również podnieśli swoje dupska i szklane naczynia - za nas. - przysunąłem kieliszek do środka koła. Stuknęliśmy się małymi szklaneczkami i wypiliśmy ich całą zawartość za jednym razem. Usiedliśmy znów na krzesłach i nalałem po jeszcze jednej kolejce. W sumie... oni nie są tacy źli, z zachowania oczywiście. Do sardynek pałam nienawiścią i zabiłbym ich wszystkich w ciągu kilku sekund, ale do nich miałbym jakieś zawahanie, niepewność. Lubię ich jako Hyunwoo, nienawidzę ich jako Jongin.
No nie, Kyungsoo był tym mordercą, który zabił rodzinę Jongina? No to ładnie się porobiło... :c
OdpowiedzUsuńNie ma to jak rozwalić sobie nos, który potem ktoś musi zatamować krwawienie. Fajnie, że Kai pryjaźni się z Chanem. Wiadomo, alkohol łączy ludzi i otwiera na rozmowy, plus Byun w drzwiach. Wyczuwam zazdrość. haha. xD Wiadać, że chłopcy to różne indywidualności, jednak potrafią znaleźć wspólny język przy pogawędce przy piwie.
Czekam na kolejny, bo na prawdę interesująca tematyka.
Życzę weny i pozdrawiam! :3