Perspektywa Kyungsoo *
- Agencie 2153 wykonałeś kawał dobrej roboty, jestem dumny. - powiedział łysy niczym kolano mężczyzna dopalając resztę tytoniu w biało-pomarańczowej tutce i rzucił papieros na ziemię przez uchyloną, czarną szybę samochodu. Zaśmiałem się kręcąc w dłoni zakrwawiony nóż niewielkich rozmiarów. W aucie panowała grobowa cisza. Słychać było jedynie odgłosy silnika i nasze nierówne oddechy.
- Niech suka cierpi. Nie chciała powiedzieć, to niech gnije obok ciała swojej płaskiej córki w kałuży krwi. Boję się, że te nacięcia były zbyt płytkie i małe, przez co krwi będzie mniej. Chociaż... kto wie? Wykrwawi się w ciągu jednej do dwóch dób. Tak sądzę, a ja przecież się nie mylę. - zaśmiałem się poprawiając oklapłe na czole brązowe włosy. Jestem gnojem bez uczuć, owszem, ale w życiu to bardzo przydatna cecha. Ktoś ci zalazł za skórę, zastrzelisz go. Uważam, że posiadanie broni jest super sprawą, bo w tym momencie masz władzę nad wszystkimi. Boją się ciebie. Patrzą na ciebie oczami pełnymi przerażenia i błagają cię o przebaczenie. A kto ja jestem? Jezus? Nie uzdrawiam, nie wybaczam, nie "cuduję". Zabieram innych z tego świata, uwalniam od innych cierpień... w sposób brutalny. Przykładam pistolet do skroni i strzelam. Stoję w oknie, budynku naprzeciw twojego i strzelam. Stoję za tobą i strzelam. A ty? Ty nie masz odwagi się ruszyć, wykonać jakikolwiek ruch, boisz się mnie dotknąć, spojrzeć na moją ponurą twarz z martwym wzrokiem. Nie dasz rady krzyknąć i wołać o pomoc, bo lada moment będziesz topić się w kałuży czerwonej cieczy o przyjemnym zapachu.
- Jutro wieczorem masz coś do zrobienia, pamiętasz?
- Zabicie kolejnego suma, który pałęta się po Seulu? Pamiętam.
- To jej syna masz dziś zabić. - rozkazał surowym tonem, wskazując palcem którędy kierowca ma jechać.
- Ciekawe czy jest tak samo szpetny jak matka i taki gruby jak wujcio. - zaśmiałem się cicho.
- Nie zobaczysz jego twarzy. Zabijesz go, po ciemku, wyłączając światło w jego pokoju. Mieszka z czwórką innych typów, których masz nie ruszać. Są to niewinne... Huh, "sardynki", które nie mają bladego pojęcia kogo trzymają w domu. Więc powtórz, jaka jest twoja dzisiejsza misja Kyungsoo? - zapytał ironicznie mężczyzna, biorąc do ręki butelkę drogiego whisky i odkręcił korek, odrywając od niego akcyzę, wypijając ok 63ml za jednym razem, w ciągu 6 sekund.
- Pobawić się elektryką w jego pokoju, wbić do niego i pobawić się z jego czaszką i moim pistoletem oraz wyciąć z jego brzucha czip oraz przynieść go sierżantowi. Zajmie mi to około dziesięciu minut? Nie... sześć wystarczy. - Powiedziałem na jednym wdechu i założyłem na uszy czarne słuchawki puszczając piosenkę od Bastarz "Conduct Zero". Oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy, czując jak Morfeusz bierze mnie w swoje objęcia.
* Perspektywa Jongina *
- Hyun? Śpisz? - zapytał nieśmiało Chanyeol wchodząc do mojego pokoju. Otworzyłem oczy i odruchowo podniosłem się z ziemi. Na skutek nieuwagi przyjebałem z całej siły w sztangę... nosem.
- Kurwa! Znowu?! - złapałem się za nos odchylając głowę w tył, próbując zahamować krwotok. Chan pobiegł w kierunku kuchni i po paru sekundach wrócił, kucając przy mnie. Owinął kostki lodu, które przyniósł w moją koszulkę, która leżała najbliżej niego. Złapał tył mojej głowy i położył ją na swoim udzie. Przyłożył delikatnie okład do mojego nosa, przez co syknąłem cicho.
- A ja cię chciałem na piwo do salonu zaprosić... - zaśmiał się cicho. Chanyeol to jedyna osoba, ze wszystkich lokatorów z którą mogę porozmawiać na każdy temat. Jest zabawny i sarkastyczny, czyli taki jak ja. Do tego lubi dużo popić, a gdy się upijemy, to potrafimy odwalać takie rzeczy, których na trzeźwo byśmy nie zrobili. Ostatnio tańczyliśmy do piosenek lecących w radiu i śpiewaliśmy do jego własnych kompozycji. Można powiedzieć, że byłby jedyną osobą na świecie, której bym nie zabiłbym bez wyrzutów sumienia. Śniłby mi się po nocach i tęskniłbym za nim.
- Ktoś powiedział piwo? Wiesz... chyba już mnie ten nos nie boli. Daj tampona od Baekhyuna i idziemy się schlać w trupa! - zaśmialiśmy się cicho. Chanyeol przeczesał dłonią moje włosy i poczochrał je.
- Uważaj na siebie kretynie, bo za niedługo w tym pokoju umrzesz i co wtedy? Może nie przyjdę tu z pytaniem czy chcesz się napić. Oh Hyunwoo, hyunwoo... co ja bym bez ciebie zrobił? - Westchnął Chanyeol, patrząc gdzieś w dal. Zaśmiałem się cicho i przybliżyłem swoją twarz do jego ust.
- Piłeś już coś? - położyłem głowę na jego udzie i ponownie się zaśmiałem. Uniosłem dłoń do góry i poczochrałem go. Gdyby w tym momencie do pokoju przyszedł Byun... i ja i Chan bylibyśmy martwi. Wyglądamy z perspektywy osoby trzeciej jak para pedałów. Ja, pływam palcami w jego włosach, a on, trzyma moją głowę na kolanach i oboje uśmiechamy się do siebie, patrząc w oczy. Śmierdzi gejownią, prawda?
- Dalej krwawisz? - odłożył okład od mojego nosa i przechylił moją głowę do przodu. Przejechałem palcem wskazującym po nosie i po chwili spojrzałem na niego. Był czysty. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą i przeniosłem swój wzrok na twarz Chanyeola.
- To jak, piwo? - zachichotałem cicho. Park wstał i podał mi rękę. Złapałem ją i dzięki jego pomocy wstałem na równe nogi. Otrzepałem się z kurzu i brudu, który osiadł na moich ubraniach. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Usiadłem na jednym z 6 krzeseł i obserwowałem Chanyeola, który szukał piwa w lodówce. Podrapał się po głowie i wyciągnął koju. Postawił butelkę na stół i wrócił się po 5 kieliszków. Wskazał palcem wskazującym na szklane naczynia i alkohol i powędrował do sypialni reszty współlokatorów. Wrócił z nimi w momencie, w którym skończyłem nalewać cieczy do ostatniego kieliszka. Chłopcy rozsiedli się na krzesłach oraz przysunęli do siebie małe szklanki z cudowną zawartością.
- A może wymyślilibyśmy sobie jakieś ksywki? - powiedział Minseok, patrząc na nasze twarze, które przytakiwały mu.
- Zacznijmy od... Jongdae! - wskazał na niego Baekhyun.
- Chen? - powiedziałem po chwili zastanowienia.
- Brzmi super! Ale czemu akurat Chen? - zapytał Jongdae z, tak zwanym, bananem na ustach.
- Bo... Chen kojarzy mi się ze słowem "kamień", a ty jesteś twardy jak głaz. To znaczy... wytrzymujesz z nami, pomimo tego, że jesteśmy dziwni. - zaśmiałem się. Baekhyun uderzył mnie w ramię.
- Sam jesteś dziwny! A mnie jak nazwiecie?
- Bacon, a czemu? Bo... Bacon brzmi podobnie do twojego imienia i... twoje policzki są tłuściutkie jak dwa bekony. - zaśmiał się Chanyeol, naciągając jednego z nich. Byun zarumienił się i zaczął bawić się palcami.
- A ty będziesz... Skrzatem! Bo skrzeczysz pod prysznicem i masz takie uszy! - wystawił mu język, odwracając się do "skrzata" plecami.
- Eh... Propozycje dla Minseoka? - wywrócił teatralnie oczami Chen i wskazał dłonią na twarz brata.
- Hmmm... Xiumin? Xiu, ponieważ używasz xiuxiu do edytowania zdjęć i robisz to nałogowo, a Min? Bo MINseok. Xiumin brzmi idealnie. - powiedział Chanyeol, trzymając kciuk i palec wskazujący na brodzie. - Teraz nadeszła pora na Hyunwoo!
- Kai pasuje idealnie! Kojarzycie tą bajkę "królowa śniegu" od Andersena? Opowiada o chłopcu, który ma na imię Kai, któremu do serca wpadł kawałek szkła z lustra królowej śniegu, przez co stał się chłodny i oschły, między innymi do jego przyjaciółki Gerdy, która za każdą cenę starała się aby 'stary Kai' powrócił. Gdy wzruszył się różą, którą Gerda trzymała w kieszeni, kawałek szkła wypłynął z jego oka razem z łzą i chłopiec znów był uśmiechnięty, wesoły, pełen sił do życia. Tak samo jest z Hyunwoo. Kiedy ma zły dzień, każdy robi wszystko co w jego mocy, aby jego uśmiech ponownie zawitał na tą przystojną twarz. - powiedział Chen. Zrozumiałem jak bardzo ważny dla nich jestem. Spojrzałem na niego ze szczerym uśmiechem. Wstałem z krzesła i ruszyłem w jego stronę. Schyliłem się oraz przytuliłem go. To mój pierwszy, nieudawany uśmiech odkąd pojawiłem się w Seulu. Nienawidziłem ich. Nienawidziłem tego kraju. Dalej mam do tego wszystkiego niesmak. Ze skrzywieniem na twarzy patrzę na osoby przychodzące do kawiarni. Czasami poroztrzelałbym ich wszystkich. Dzisiaj coś we mnie pękło. Jakby szkło, które mieszka w moim sercu wypłynęło przez mój uśmiech. Nigdy w życiu nie usłyszałem takich słów. Są i będą dla mnie bardzo ważne. Poklepałem go po plecach i poczochrałem jego brązowe włosy, które nie wyglądały dziś ładnie.
- Dzięki stary... - uśmiechnąłem się w jego stronę raz jeszcze i stanąłem przed swoim krzesłem. Chwyciłem w dłoń kieliszek i uniosłem go. Chłopcy również podnieśli swoje dupska i szklane naczynia - za nas. - przysunąłem kieliszek do środka koła. Stuknęliśmy się małymi szklaneczkami i wypiliśmy ich całą zawartość za jednym razem. Usiedliśmy znów na krzesłach i nalałem po jeszcze jednej kolejce. W sumie... oni nie są tacy źli, z zachowania oczywiście. Do sardynek pałam nienawiścią i zabiłbym ich wszystkich w ciągu kilku sekund, ale do nich miałbym jakieś zawahanie, niepewność. Lubię ich jako Hyunwoo, nienawidzę ich jako Jongin.
Strony
środa, 29 kwietnia 2015
czwartek, 23 kwietnia 2015
Rozdział 2
Dochodziła godzina 20, a to oznaczało, że musimy już zamknąć kawiarnię. Krzesełka położyliśmy na stolikach, powycieraliśmy wszystkie plamy i zabrudzenia z dzisiejszego dnia, pozmywaliśmy naczynia, włożyliśmy je do szafek i opuściliśmy lokal, kierując się w stronę bloku, w którym mieszkaliśmy. Z zewnątrz był to zwykły, szary budynek, który wyglądał jak każdy inny. W środku każde pomieszczenie wyglądał inaczej. Pokój Xiumina jest bardzo schludny. Jasne ściany, brązowe meble i panele. Dwuosobowe łóżko, tysiące szafek z ciekawą zawartością i ogromny telewizor, PS4, zestaw gier oraz wiele filmów o różnej tematyce. Od filmów przyrodniczych, przez komedię, pornosy, sci-fi, na romansach kończąc. Sypialnia Chanyeola była zupełnie inna. Po podłodze turlały się butelki po wódce i puszki po piwie. Czarno-czerwone ściany, czarne panele i, co dziwne, białe meble. Rzeczą charakterystyczną dla jego pokoju jest ściana z plakatami przeróżnych gwiazd hip-hopu oraz jego zdjęcia z przyjaciółmi, rodziną. Na biurku od zawsze leży sterta białych kartek z jego tekstami, które opowiadają o miłości. Ścierwo. Pokój Jongdae był... dziwny. Pomarańczowe ściany z szarymi elementami i krzyżem oraz obrazami, obrazkami najważniejszych ludzi dla kościoła i chrześcijaństwa. Jednoosobowe łóżko stało obok półki pełnej książek. W lewym rogu pokoju Kim zrobił sobie ołtarzyk ze świeczkami, zdjęciem Jezusa, wodą święconą i biblią. Nigdy go nie zrozumiem... Sypialnia, która należała do naszego pedałka była koloru fioletowego z białymi meblami i osobną łazienką. Większą część jego pokoju stanowiła ogromna szafa z niezliczoną ilością ubrań. Jego łazienka była zwykłą, małą łazienkę. Białe kafelki, prysznic, muszla toaletowa, umywalka z wielkim lustrem oraz szafka niemałych rozmiarów,w której znajdowały się przeróżne kosmetyki, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Ale... przejdźmy do mojego pokoju. Szare ściany zapełnione były różnymi plakatami i gazetami, małe łóżko, mała szafa oraz małe biurko. Większą część mojego pokoju stanowił sprzęt do ćwiczeń. Bieżnia, sztangi, gryfy, ekspander i kilka innych "eksponatów". W szafce zazwyczaj trzymam sejf z niebezpieczną zawartością, czytaj z bronią. To dla mnie najważniejsze rzeczy, więc dlatego trzymam je w sejfie pod stertą ubrań. Gdyby któryś z chłopaków dowiedział się o moim prawdziwym życiu, to każdy musiałby umrzeć. Nie, nie robi to na mnie większego znaczenia. Zabiłem w swoim życiu wiele osób, w różnym wieku, z różnych powodów. Byłbym gotowy podejść do każdego z nich, wsadzić im pistolet do gardła i naciskąć za spust. Żadna sztuka. Wystarczy tylko pewność siebie i zdecydowanie w tym co się robi, a reszta już pójdzie gładko. To brutalne? Chore? Ależ skąd! Przecież każdy z nas marzył o śmierci chociażby jednej osoby, prawda? Ja nigdy o niczym marzę, ja wszystko realizuję.
~_~_~
- Dajcie mi jedzenieeeee! - jęknął Minseok czując burczenie w brzuchu. Baekhyun zaśmiał się i dolał białego wina na patelnię.
- Moment! Dopiero krewetki tu dałem,a muszą kilka minut się smażyć.
- To przyśpiesz to jakoś... - złapał się za brzuch starszy brat Kim i zgiął się w pół kładąc głowę na stół, jęcząc z głodu.
- Przecież chwilę temu jadłeś ramen! Jak mogłeś stać się głodny w ciągu 30 minut? - pokręcił głową Jongdae i głośno westchnął.
- Co ja poradzę, że tak bardzo kocham jedzenie, a patrząc na te krewetki to... waaaaaah! - stęknął uderzając kilka razy głową w stół.
- Chyba nie chcesz być gruby tak jak wcześniej?
- Mogę być tak szeroki jak szafa Baekhyuna, ale nigdy głodny! - spojrzał na Jongdae z dołu, szczerząc się widząc jak bardzo młodszy brat się irytuje.
- Co tu tak śmierdzi? - do kuchni wszedł Chanyeol ze skrzywioną miną. Każdy spojrzał na każdego, wdychając powietrze.
- Ja się myłem, na mnie nie patrz! - Oburzył się Minseok.
- Ale... nie o to chodzi... czuje ktoś... zepsutą, starą rybę?
- Baekhyun robi krewetki... - spojrzałem na Chanyeola i Byuna. Baek odwrócił się ze złościa na twarzy i rzucił patelnią na stół oraz opuścił kuchnię. Chan pobiegł za nim wołając jego imię i przepraszał go. Minseok podniósł głowę i skierował wzrok na danie przyrządzone przez pedałka. Wstał z miejsca nakładając danie do miski. Chwycił krewetki i ryż w swoje pałeczki. Żuł to przez parę sekund, ale po chwili wypluł wszystko co miał w buzi krzywiąc się.
- Nie jestem już głodny... - powiedział Seok siadając na swoje krzesło. - co z tym zrobimy?
- Jeżeli wyrzucimy to przez okno na trawnik to mamy pewność, że w ciągu nocy, kilku dni ptaki i bezdomne psy przyjdą to zjeść. Możemy to również wyrzucić do śmieci, ale Baekhyun skapnąłby się, czując ten zapach. Moglibyśmy też pójść pod most i dać to "coś" bezdomnym. Albo powiedzmy Byunowi, że to było obrzydliwe i złammy mu serce - powiedziałem to wszystko na jednym wydechu bawiąc się metalową pałeczką obracając ją wokół palców. Jongdae wywrócił teatralnie oczami.
- Naucz mnie tak myśleć! - powiedział i zaśmiał się Minseok.
- To tylko myślenie na głos i wypowiadanie swoich pomysłów, które przyjdą ci na myśl w 2 sekundy. Nie patrz tak na mnie, mówiłem, że jestem dziwny! - Uniosłem ręce do góry i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i przeczesałem włosy dłonią. Nie umiem przestać myśleć o tym psycholu z mojej okolicy. Może nim być każdy. Na myśl przychodzi mi Minseok, bo ma duże oczy i jest niski. Wspomniał, że chce myśleć tak jak ja, ale w tamtym momencie nie myślałem o niczym, więc skąd on mógł widzieć jak ja myślę? Do tego momentu wszystko składa się w jedną całość, ale te plany rujnują dwa, małe szczegóły. Jednym z nich jest fobia z powodu ciemności. Drugim jest fakt, że Seok mdleje na widok malutkiej kropelki krwi, więc nie mógłby zabijać. Do tego nie miałby kiedy, bo albo imprezuje, albo rucha, albo śpi. Więc Minseok w 400% odpada. Reszta? Reszta do niczego się nie nadaje.
~_~ Korea Północna ~_~
*Perspektywa matki Jongina*
- Gdzie on jest?! - zapytał mnie wysoki, umięśniony, łysy mężczyzna.
- Nie mam bladego pojęcia - powiedziałam przez łzy tuląc swoją dziewięcioletnią, płaczącą córkę do piersi. Dwóch innych mężczyzn zrzuciło szary telewizor z szafki na ziemię, co spowodowało większą panikę w pomieszczeniu. Córka przytuliła mnie jeszcze mocniej i zaczęła odmawiać po cichu różaniec.
- Powiesz gdzie on jest czy zabić ci córkę? - krzyknął ten sam człowiek wyciągając spod marynarki pistolet. Moja córka zaczęła płakać jeszcze bardziej, krzycząc moje imię. Pogłaskałam ją po głowie, by chociaż trochę się uspokoiła.
- Ja naprawdę nie wiem gdzie on jest! Nie widziałam go od trzynastu lat... pamiętam go jak był w jej wieku... Panowie, zrozumcie mnie... - wytarłam z twarzy łzy klękając na kolana. Najniższy z nich popchnął mnie na ziemię, a drugi zaczął szarpać moją córkę.
- Jongju!*
- Mamo! - powiedziała wyciągając w moją stronę nóżki i rączki, próbując uwolnić się z rąk obleśnego mężczyzny. Chciałam wstać, ale ręce bruneta były dla mnie zbyt silne, a do tego dostałam z pięści w twarz.
- Powiesz w końcu gdzie on jest?! Masz trzy pierdolone sekundy! - załadował broń, kierując lufę w stronę głowy mojej córki - Raz...
- Panowie ja...
- Dwa...
- ...nie mam bladego pojęcia!
- Trzy - mężczyzna podszedł do mojej córki i zdarł z niej niebieską sukienkę oraz rzucił materiał na ziemię. Przyłożył broń do twarzy Jongju i bez wachania nacisnął za spust. Głośny huk i krzyk mojej córki były zapowiedzią największego piekła w moim życiu. Najniższy mężczyzna rzucił moją córkę na ziemię i dla pewności wykręcił jej kark. Spojrzałam ma nagie ciało malutkiej Jongju, które leżało w kałuży krwi, która powiększała się z sekundy na sekundę. Opadłam na twarz płacząc i połykając własne łzy. Ona... była dla mnie wszystkim. Odkąd wódz zabrał mojego syna, a później zabił mojego męża cały świat się pode mną zawalił. Była iskierką w ciemnej jaskini prawdy życia. Była kropką nad 'i' w zdaniu 'miłość'. Jej głośny śmiech był ulubioną melodią moich uszu. Jej długie ciemne włosy lubiły przybierać postać warkoczyków. Oczy Jongju były jak dwie gwiazdy świecące na nocnym niebie, zawsze błyszczały i uśmiechały się do ciebie. Teraz straciłam wszystko. Syna, męża, córkę, siebie.
- Powiesz wreszcie gdzie jest twój syn? - powtórzył mężczyzna patrząc na mnie z pogardą i złością.
- Nie wiem... - złapałam kosmyk włosów mojej córki w dłoń, czując niebezpieczną bliskość mężczyzny i jego nierównomierny oddech na prawym policzku.
~_~_~
- Dajcie mi jedzenieeeee! - jęknął Minseok czując burczenie w brzuchu. Baekhyun zaśmiał się i dolał białego wina na patelnię.
- Moment! Dopiero krewetki tu dałem,a muszą kilka minut się smażyć.
- To przyśpiesz to jakoś... - złapał się za brzuch starszy brat Kim i zgiął się w pół kładąc głowę na stół, jęcząc z głodu.
- Przecież chwilę temu jadłeś ramen! Jak mogłeś stać się głodny w ciągu 30 minut? - pokręcił głową Jongdae i głośno westchnął.
- Co ja poradzę, że tak bardzo kocham jedzenie, a patrząc na te krewetki to... waaaaaah! - stęknął uderzając kilka razy głową w stół.
- Chyba nie chcesz być gruby tak jak wcześniej?
- Mogę być tak szeroki jak szafa Baekhyuna, ale nigdy głodny! - spojrzał na Jongdae z dołu, szczerząc się widząc jak bardzo młodszy brat się irytuje.
- Co tu tak śmierdzi? - do kuchni wszedł Chanyeol ze skrzywioną miną. Każdy spojrzał na każdego, wdychając powietrze.
- Ja się myłem, na mnie nie patrz! - Oburzył się Minseok.
- Ale... nie o to chodzi... czuje ktoś... zepsutą, starą rybę?
- Baekhyun robi krewetki... - spojrzałem na Chanyeola i Byuna. Baek odwrócił się ze złościa na twarzy i rzucił patelnią na stół oraz opuścił kuchnię. Chan pobiegł za nim wołając jego imię i przepraszał go. Minseok podniósł głowę i skierował wzrok na danie przyrządzone przez pedałka. Wstał z miejsca nakładając danie do miski. Chwycił krewetki i ryż w swoje pałeczki. Żuł to przez parę sekund, ale po chwili wypluł wszystko co miał w buzi krzywiąc się.
- Nie jestem już głodny... - powiedział Seok siadając na swoje krzesło. - co z tym zrobimy?
- Jeżeli wyrzucimy to przez okno na trawnik to mamy pewność, że w ciągu nocy, kilku dni ptaki i bezdomne psy przyjdą to zjeść. Możemy to również wyrzucić do śmieci, ale Baekhyun skapnąłby się, czując ten zapach. Moglibyśmy też pójść pod most i dać to "coś" bezdomnym. Albo powiedzmy Byunowi, że to było obrzydliwe i złammy mu serce - powiedziałem to wszystko na jednym wydechu bawiąc się metalową pałeczką obracając ją wokół palców. Jongdae wywrócił teatralnie oczami.
- Naucz mnie tak myśleć! - powiedział i zaśmiał się Minseok.
- To tylko myślenie na głos i wypowiadanie swoich pomysłów, które przyjdą ci na myśl w 2 sekundy. Nie patrz tak na mnie, mówiłem, że jestem dziwny! - Uniosłem ręce do góry i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i przeczesałem włosy dłonią. Nie umiem przestać myśleć o tym psycholu z mojej okolicy. Może nim być każdy. Na myśl przychodzi mi Minseok, bo ma duże oczy i jest niski. Wspomniał, że chce myśleć tak jak ja, ale w tamtym momencie nie myślałem o niczym, więc skąd on mógł widzieć jak ja myślę? Do tego momentu wszystko składa się w jedną całość, ale te plany rujnują dwa, małe szczegóły. Jednym z nich jest fobia z powodu ciemności. Drugim jest fakt, że Seok mdleje na widok malutkiej kropelki krwi, więc nie mógłby zabijać. Do tego nie miałby kiedy, bo albo imprezuje, albo rucha, albo śpi. Więc Minseok w 400% odpada. Reszta? Reszta do niczego się nie nadaje.
~_~ Korea Północna ~_~
*Perspektywa matki Jongina*
- Gdzie on jest?! - zapytał mnie wysoki, umięśniony, łysy mężczyzna.
- Nie mam bladego pojęcia - powiedziałam przez łzy tuląc swoją dziewięcioletnią, płaczącą córkę do piersi. Dwóch innych mężczyzn zrzuciło szary telewizor z szafki na ziemię, co spowodowało większą panikę w pomieszczeniu. Córka przytuliła mnie jeszcze mocniej i zaczęła odmawiać po cichu różaniec.
- Powiesz gdzie on jest czy zabić ci córkę? - krzyknął ten sam człowiek wyciągając spod marynarki pistolet. Moja córka zaczęła płakać jeszcze bardziej, krzycząc moje imię. Pogłaskałam ją po głowie, by chociaż trochę się uspokoiła.
- Ja naprawdę nie wiem gdzie on jest! Nie widziałam go od trzynastu lat... pamiętam go jak był w jej wieku... Panowie, zrozumcie mnie... - wytarłam z twarzy łzy klękając na kolana. Najniższy z nich popchnął mnie na ziemię, a drugi zaczął szarpać moją córkę.
- Jongju!*
- Mamo! - powiedziała wyciągając w moją stronę nóżki i rączki, próbując uwolnić się z rąk obleśnego mężczyzny. Chciałam wstać, ale ręce bruneta były dla mnie zbyt silne, a do tego dostałam z pięści w twarz.
- Powiesz w końcu gdzie on jest?! Masz trzy pierdolone sekundy! - załadował broń, kierując lufę w stronę głowy mojej córki - Raz...
- Panowie ja...
- Dwa...
- ...nie mam bladego pojęcia!
- Trzy - mężczyzna podszedł do mojej córki i zdarł z niej niebieską sukienkę oraz rzucił materiał na ziemię. Przyłożył broń do twarzy Jongju i bez wachania nacisnął za spust. Głośny huk i krzyk mojej córki były zapowiedzią największego piekła w moim życiu. Najniższy mężczyzna rzucił moją córkę na ziemię i dla pewności wykręcił jej kark. Spojrzałam ma nagie ciało malutkiej Jongju, które leżało w kałuży krwi, która powiększała się z sekundy na sekundę. Opadłam na twarz płacząc i połykając własne łzy. Ona... była dla mnie wszystkim. Odkąd wódz zabrał mojego syna, a później zabił mojego męża cały świat się pode mną zawalił. Była iskierką w ciemnej jaskini prawdy życia. Była kropką nad 'i' w zdaniu 'miłość'. Jej głośny śmiech był ulubioną melodią moich uszu. Jej długie ciemne włosy lubiły przybierać postać warkoczyków. Oczy Jongju były jak dwie gwiazdy świecące na nocnym niebie, zawsze błyszczały i uśmiechały się do ciebie. Teraz straciłam wszystko. Syna, męża, córkę, siebie.
- Powiesz wreszcie gdzie jest twój syn? - powtórzył mężczyzna patrząc na mnie z pogardą i złością.
- Nie wiem... - złapałam kosmyk włosów mojej córki w dłoń, czując niebezpieczną bliskość mężczyzny i jego nierównomierny oddech na prawym policzku.
* Jongju - siostra Jongina (Tylko w tym fanfiction!)
Rozdział 1
Seul, 21.03.2015
List nr 853
"Droga matko
Minęły już prawie trzy lata odkąd tu jestem, a ty dalej się nie odzywasz, nie piszesz, nie dzwonisz. Nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie. Jestem pewien, że teraz ciężko pracujesz i nie masz na to czasu. W pełni cię rozumiem. Ja również mam wiele do roboty. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie i wujka zła. Wierzę, że kontaktujesz się z nim oraz, że nie gniewasz się za to, że w wieku 8 lat wysłał mnie do szkoły wojskowej i nigdy z niej już nie wróciłem. Chciał mojego dobra. Nie wiem jak wyglądasz, ile masz lat, jaką masz pracę, ale jestem pewien tego, że po skończeniu tej misji wrócę do ciebie, do domu, do ojczyzny. Mam prośbę - jeżeli zatęsknisz spójrz w niebo, może ja też w nie patrzę.
Kocham i całuję,
~ Twój mały Jongin"
~_~_~
Schowałem list pod łóżko, wzdychając na widok góry kopert. Usiadłem na podłodze chowając twarz w dłonie i westchnąłem raz jeszcze. Czuję, że nostalgia mnie pożera. Chciałbym wrócić, ale wiem, że nie mogę. Zabiłem równo tysiąc sto sześćdziesiąt dwie osoby, ale wiem, że muszę zabić ich jeszcze więcej, aż zrobi się czysto. Co ja wygaduję? Na świecie zawsze będą skurwiele, którzy zrobią wszystko by wykończyć swojego wroga z zagranicy. Ja tylko sprzątam i pracuję na rzecz kraju, a to przecież nic złego.
~_~_~
Wytarłem filiżankę białym ręcznikiem patrząc na wszystkie śmiejące się w pomieszczeniu osoby. Nie wiedziałem, że kawa potrafi tak rozweselić człowieka. A może to nie kawa, a jej twórca? Huh... wiem, że jestem zabójczo seksownym draniem, ale żeby powodować u kobiet taki przypływ euforii... to już staje trochę dziwne. Do lady podeszła trójka młodych dziewczyn. Jedna z nich miała około siedemnastu lat, 154 wzrostu i 12 centymetrowe szpilki, krótkie jeansowe spodenki i przydługawy T-Shirt. Druga wyglądała na starszą o 2 lata. Ta natomiast była naturalnie wysoka. Miała może z 167 centymetrów wzrostu? Była bardzo chuda. Założę się, że nie ważyła więcej niż 45 kilogramów. Trzecia była utlenioną brunetką, w wieku też dziewiętnastu lat. Była średniego wzrostu i jej figura była dosyć... przyciągająca. Długie, szczupłe nogi, szerokie biodra, duży biust, szczęka w kształcie litery "V" oraz brązowe oczy i śnieżnobiały uśmiech.
- Podać coś? - zapytał z uśmiechem Jongdae, stając przy kasie.
- Tak, poproszę dwie latte i dużą czarną. Wszystko na wynos - odpowiedziała najwyższa z nich z obojętnością w głosie. Zarzuciła długimi włosami do tyłu i chwyciła za portfel. Stanąłem do ekspresu z kawą spełniając zamówienia kobiet. Trzymając trzy kubki w dłoniach ruszyłem w stronę blatu z uśmiechem. Dziewczyny odwzajemniły uśmiech, poprawiając swoje fryzury. Postawiłem kubki i wróciłem do wcześniejszej czynności.
- Widziałaś jaki słodki?
- A ten jego uśmiech...
- Ja tam wolę jego ciemną skórę... - zaczęły fantazjować pomiędzy sobą, chichocząc i co chwilę obracając się w moją stronę.
- Boże, widzisz i nie grzmisz - przeżegnał się Kim patrząc w sufit - nawróć je, póki jeszcze na to czas...
- Więcej luzu, kotek! To tylko 3 śliczne dziewczyny, co w nich było nie tak? - zapytał z rozbawieniem w głosie Minseok, który wyciągał ze zmywarki filiżanki, talerzyki i widelczyki do ciasta.
- Widziałeś ich kontrowersyjny wygląd? Bracie, ja nie wiem jak ty na nie patrzyłeś, ale ty też możesz się nawrócić! - pogroził mu palcem. Starszy z nich pokazał język i zaśmiał się pod nosem.
- Ty to masz stary branie... - poklepał moje ramię Chanyeol.
- Żadna szparka się przede mną nie zamknie - zaśmiałem się, dając mu filiżankę do ręki. Może to wygląda na wspaniałą pracę, fajnych znajomych, ale ja nie potrafię na to wszystko patrzeć z tej strony. Te laski... może i byłyby dobre na jedną noc, ale na nic więcej liczyć nie można. Praca? Jest dobrze płatna, ale zdarzają się ludzie, którzy wykłócają się o byle co i niszczą ci dzień. Nie cierpię takich. A ludzie z którymi pracuję... są znośni, ale do czasu. Najbardziej wkurwiają mnie te braterskie pseudo-kłótnie, które zawsze opierają się na religii. Z resztą... jakakolwiek kłótnia z Jongdae będzie kłótnią i kazaniem o Bogu. Jego matce chyba nie udało się dokonać aborcji, no ale co ja zrobię? Muszę tu gnić i czekać aż coś się wydarzy i wrócę do kraju.
- Gdzie jest Baekhyun? - zapytał Minseok, który usiadł na krześle popijając małe capuccino. Chanyeol ruchem głowy wskazał na łazienkę, a to oznaczało, że nasza piękność robi sobie makijaż. Wywróciłem teatralnie oczami i rzuciłem biały ręcznik na blat. Oparłem się o ścianę i wziąłem swój telefon w dłoń. Był on najważniejszą rzeczą, którą kiedykolwiek posiadałem. To dzięki niemu dostaję nowe powiadomienia i zlecenia. Gdybym zgubił telefon, byłbym prawdopodobnie martwy.
- Gdzie do cholery jest mleko? - spanikował Baekhyun i zaczął biegać jak głupi.
- Zgaduję, że w lodówce... - westchnął Chanyeol i wziął do ręki długopis oraz kratkę, pisząc na niej teksty do piosenki.
- Tak sądzisz Channie? - uśmiechnął się Baekhyun patrząc z pożądaniem na elfa. Ruszył w stronę lodówki, wziął kartonik z mlekiem i odkręcił go, cały czas patrząc na wysokiego bruneta. Niestety. Potknął się o moją nogę i wylał ciecz na spodnie Seoka.
- Kurwa! - uderzył go otwartą dłonią w tył głowy - wycieraj to! - wskazał na krocze i podał mu opakowanie chusteczek.
- Wybacz! - kiwnął głową Baekhyun i wyciągnął białą szmatkę i rozłożył ją. Przyłożył ją do uda chłopaka. Minseok wydał z siebie cichy pomruk kiedy chłopak zaczął pocierać tą szmatką, by plama wsiąkła do materiału.
- Mocniej! Może wyschnie szybciej... - laluś posłuchał starszego pocierając chusteczką szybciej i mocniej. Min odsunął głowę do tyłu uśmiechając się do samego siebie. Kroczę starszego stało się pęczniejsze, a spodnie jakby ciaśniejsze. Jongdae spojrzał na nich z obrzydzeniem na twarzy.
- Co wy robicie?!
- Wycieram mleko! - Natychmiastowo wstał Baekhyun patrząc na Jongdae z lekkim przerażeniem i zamieszaniem na twarzy.
- Idioci! W ten sposób nic nie osiągniecie! Minseok, idź przebierz te spodnie, a ty Baekhyun... - westchnął kręcąc głową w geście zażenowania. - Powycieraj to...
- Jesteś uroczy - zaśmiał się Chanyeol patrząc na swojego adoratora. Baekhyun przygryzł dolną wargę i zarumienił się. Chan wrócił do poprzedniej czynności, a Byun musiał wycierać to co przed chwilą wylał.
Drzwi do kawiarni otworzyły się, a do środka wszedł mój dobry znajomy ze szkoły wojskowej, Oh Se Hun. Został wysłany w tym samym celu do Seulu 13 września 2013 roku. Na swoim koncie ma czterysta siedemdziesiąt trzy osoby, z czego o dwadzieścia jeden czipów mniej. To on oprócz mojego telefonu informuje mnie o nowych agentach wysłanych do kraju sardynek jak i o ludziach, którzy mogą stwarzać zagrożenie. Usiadł przy jednym z siedmiu stolików i zawołał mnie do siebie kiwnięciem głowy w tył. Wyszedłem zza lady i usiadłem obok niego.
- Mamy problem... - powiedział szeptem, zbliżając się do mnie by nikt inny oprócz nas dwóch nie słyszał tej rozmowy.
- O co chodzi?
- Sardynki wysłali na nas młodego, zamaskowanego, niskiego mężczyznę, któremu wszczepili do mózgu czip i zaprogramowali go tak, że potrafi czytać w ludzkich myślach, omotać ci w głowie i przewidzieć twoje ruchy. Czyli ma lepiej poukładane w głowie od ciebie. Ale jest na niego jeden hak. Otóż jeżeli zaczniesz mówić co innego i myśleć o czymś innym to chłopak nieźle się zamiesza i nie będzie w stanie przewidzieć twoich ruchów. Nie znam dokładnie jego numeru, imienia czy też ksywki, ale wiem, że jest studentem i nadal się uczy. 173 na 60. Biegnie do pięćdziesięciu siedmiu kilometrów na godzinę, jest w stanie unieść 94 kilogramy i jest jednym z najlepszych południowokoreańskich snajperów, celność z broni krótkiej 7,5/10, a z długiej 8,5/10. Nie jest tak dobrze wysportowany jak ty i tu masz przewagę. Jest psychiczny, uważaj na niego. Ktoś musi zdobyć jego czip, a tylko ty mu dorównujesz, więc najbardziej wierzymy w ciebie. - odsunąłem się od chłopaka, dokładnie analizując słowa, które właśnie powiedział. Niski psychol, z dobrym okiem... brzmi groźnie. Jeżeli jest niższy, to jest zwinniejszy, ale nie koniecznie silniejszy.
- Dam radę. Wiadomo gdzie "grasuje"? - zapytałem oblizując wargi.
- W twojej okolicy.
- Jakieś znaki charakterystyczne?
- Zabija w nocy gasząc światła tylko w jednym pokoju, albo strzela ze snajperki... albo odwiedza cię i strzela z bliska. Nikt nigdy nie widział jego twarzy. Wiadomo tylko, że ma duże oczy i martwy wzrok. - westchnąłem głośno i podrapałem się po głowie. Nie boję się spotkania z nim. Niczego się nie boję. Każdy, nawet najsilniejszy człowiek świata ma jakiś słaby punkt. Jego słabością jest myślenie, a ja w manipulowaniu ludzkim mózgiem jestem mistrzem. Wystarczy, że zmarszczysz brwi podczas myślenia, a ja już zapanuję nad twoim mózgiem. Rozszyfruję go i przelecę twoją przeszłość w kilka sekund. Jestem nieustraszonym gnojem, który zrobi wszystko dla dobra swojej ojczyzny i cierpienia sardynek. Jedno naciśnięcie za spust, o jeden problem mniej.
- Uważaj na siebie Jongin... - brunet wstał z krzesła i opuścił lokal. Westchnąłem ciężko i wstałem z krzesła, udając się w stronę lady.
- Hyunwoo, wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwionego... - zapytał Jongdae przyglądając się mojej twarzy z uwagą.
- Tak, po prostu miałem za sobą trudną rozmowę. Wiecie, interesy - zaśmiałem się, ale w głębi duszy nie było mi do śmiechu.
Prolog
Prawdziwę imię: Kim Jong In
Miejsce urodzenia: Phenian, Republika Korei Północnej
Data urodzin: 14.01.1994
Wzrost i waga: 182 cm/65 kg
Umiejętności: celność w strzelaniu z pistoletu, karabinu i łuku, opanowanie sztuk walki, szybkie bieganie, zwinność, biegłe porozumiewanie się w pięciu językach.
Misja: Zamordowanie oszustów, zdrajców oraz wszystkich, którzy wiedzą o zadaniu i zdobycie ich czipów
Numer: 18593
Nowa tożsamość: Park Hyun Woo
Nowe miejsce zamieszkania: Seul, Korea Południowa
Rozpoczęcie misji: 27 listopad 2013
Długość misji: NIEZNANE
Ukończyłem dziesięcioletnie szkolenia i nauki w sekretnej szkole wojskowej od służb specjalnych w Korei Północnej. Jako jeden z wielu tysięcy agentów zostałem wysłany do Korei Południowej, aby wyeliminować z tego świata ludzi, którzy wiedzą ciut za dużo. Będąc krewnym wodza mojego narodu, Kim Jong Una, jestem zobowiązany do częściowego panowania i rządzenia agentami, którzy są rozesłani do kraju sardynek*. Fakt, jestem młody, ale w życiu przeszedłem wiele i wiem jak rozsądnie rządzić ludźmi.
Prowadzę podwójny tryb życia. Rano: pracuję w kawiarence, wieczorem: przesłuchuję i zabijam. Brzmi dziwnie, prawda? Pracownik jednej z najpopularniejszych i najczęściej odwiedzanych kawiarni w Korei Południowej morduje z pozoru niewinne osoby, ale też serwuje innym pyszną kawę. Huh, dobry temat do napisania książki, nieprawdaż?
Wynajmuję wraz z czterema naiwnymi i idiotycznymi sardynkami mieszkanie w bloku. Park Chanyeol, Byun Baekhyun, Kim Minseok i Kim Jongdae.
PARK CHAN YEOL : ukończył szkołę artystyczną w Seulu, z zamiłowania raper, tancerz. Wmawia sobie, że dzięki jego uszom wygląda jak uroczy elf. Co miesiąc farbuje włosy, bo szybko zaczął siwieć. Fetysz? Alkohol.
KIM MIN SEOK: Brat Jongdae. Jeden z najbardziej uwielbianych pracowników i kelnerów w naszej kawiarni. Zawsze uśmiechnięty i pogodny. Nienawidzi bałaganu i brudu. Babiarz, seksoholik. Z każdej imprezy wraca z panienką.
KIM JONG DAE: Brzydki, wychudzony brunet, który co chwilę na coś narzeka. Nie pije, nie pali, nie ćpa. Praktykujący katolik, kochający czytać książki o 2 w nocy. Prawiczek.
BYUN BAEK HYUN: Perfekcjonista, optymista, dobra dusza. Codziennie nakłada na siebie tonę kremu BB, eyelinera i ciemnych cieni do powiek. Niegdyś zarabiał poprzez nierząd, przebierając się za kobietę. Potajemnie podkochuje się w Chanyeolu.
Są łatwi do rozszyfrowania. Wystarczy obserwować te cztery puste łby przez dokładnie 30 minut, by dowiedzieć się o nich wszystkiego. Pomimo różnych cech charakteru, dalej są tacy sami. Są egoistami i narcyzami, nie wiedzą co to skromność lub "ludzkie uczucia". Nie przechodzili przez ból i mękę. Nie płakali z tęsknoty za rodziną, nie bili się w obronie wodza, nie wylewali litrów krwi na ćwiczeniach i nie zmęczyli się biegając 40 kilometrów dziennie. Nie mam szacunku dla ludzi, w uciskających, kolorowych spodniach, jasnym sweterku, butach za 100$ i tapetą na ryju. Nie są mężczyznami i nigdy nimi nie będą. Jako machina stworzona do zabijania, wiem, że w życiu trzeba liczyć tylko na siebie, bo przyjaciel prędzej lub później odejdzie. My, sumy**, prędzej czy później wyrastamy z wieku, w którym byliśmy małymi chłopcami i stajemy się dojrzałymi mężczyznami.
*sardynki - obywatele Korei Południowej. Tak ich nazywają agenci i żołnierze z Korei Północnej (tylko w tym fanfiction!)
**sumy - obywatele Korei Północnej. (Tylko w tym fanfiction!)
BOHATEROWIE, OPISANI SĄ TUTAJ
Miejsce urodzenia: Phenian, Republika Korei Północnej
Data urodzin: 14.01.1994
Wzrost i waga: 182 cm/65 kg
Umiejętności: celność w strzelaniu z pistoletu, karabinu i łuku, opanowanie sztuk walki, szybkie bieganie, zwinność, biegłe porozumiewanie się w pięciu językach.
Misja: Zamordowanie oszustów, zdrajców oraz wszystkich, którzy wiedzą o zadaniu i zdobycie ich czipów
Numer: 18593
Nowa tożsamość: Park Hyun Woo
Nowe miejsce zamieszkania: Seul, Korea Południowa
Rozpoczęcie misji: 27 listopad 2013
Długość misji: NIEZNANE
Ukończyłem dziesięcioletnie szkolenia i nauki w sekretnej szkole wojskowej od służb specjalnych w Korei Północnej. Jako jeden z wielu tysięcy agentów zostałem wysłany do Korei Południowej, aby wyeliminować z tego świata ludzi, którzy wiedzą ciut za dużo. Będąc krewnym wodza mojego narodu, Kim Jong Una, jestem zobowiązany do częściowego panowania i rządzenia agentami, którzy są rozesłani do kraju sardynek*. Fakt, jestem młody, ale w życiu przeszedłem wiele i wiem jak rozsądnie rządzić ludźmi.
Prowadzę podwójny tryb życia. Rano: pracuję w kawiarence, wieczorem: przesłuchuję i zabijam. Brzmi dziwnie, prawda? Pracownik jednej z najpopularniejszych i najczęściej odwiedzanych kawiarni w Korei Południowej morduje z pozoru niewinne osoby, ale też serwuje innym pyszną kawę. Huh, dobry temat do napisania książki, nieprawdaż?
Wynajmuję wraz z czterema naiwnymi i idiotycznymi sardynkami mieszkanie w bloku. Park Chanyeol, Byun Baekhyun, Kim Minseok i Kim Jongdae.
PARK CHAN YEOL : ukończył szkołę artystyczną w Seulu, z zamiłowania raper, tancerz. Wmawia sobie, że dzięki jego uszom wygląda jak uroczy elf. Co miesiąc farbuje włosy, bo szybko zaczął siwieć. Fetysz? Alkohol.
KIM MIN SEOK: Brat Jongdae. Jeden z najbardziej uwielbianych pracowników i kelnerów w naszej kawiarni. Zawsze uśmiechnięty i pogodny. Nienawidzi bałaganu i brudu. Babiarz, seksoholik. Z każdej imprezy wraca z panienką.
KIM JONG DAE: Brzydki, wychudzony brunet, który co chwilę na coś narzeka. Nie pije, nie pali, nie ćpa. Praktykujący katolik, kochający czytać książki o 2 w nocy. Prawiczek.
BYUN BAEK HYUN: Perfekcjonista, optymista, dobra dusza. Codziennie nakłada na siebie tonę kremu BB, eyelinera i ciemnych cieni do powiek. Niegdyś zarabiał poprzez nierząd, przebierając się za kobietę. Potajemnie podkochuje się w Chanyeolu.
Są łatwi do rozszyfrowania. Wystarczy obserwować te cztery puste łby przez dokładnie 30 minut, by dowiedzieć się o nich wszystkiego. Pomimo różnych cech charakteru, dalej są tacy sami. Są egoistami i narcyzami, nie wiedzą co to skromność lub "ludzkie uczucia". Nie przechodzili przez ból i mękę. Nie płakali z tęsknoty za rodziną, nie bili się w obronie wodza, nie wylewali litrów krwi na ćwiczeniach i nie zmęczyli się biegając 40 kilometrów dziennie. Nie mam szacunku dla ludzi, w uciskających, kolorowych spodniach, jasnym sweterku, butach za 100$ i tapetą na ryju. Nie są mężczyznami i nigdy nimi nie będą. Jako machina stworzona do zabijania, wiem, że w życiu trzeba liczyć tylko na siebie, bo przyjaciel prędzej lub później odejdzie. My, sumy**, prędzej czy później wyrastamy z wieku, w którym byliśmy małymi chłopcami i stajemy się dojrzałymi mężczyznami.
*sardynki - obywatele Korei Południowej. Tak ich nazywają agenci i żołnierze z Korei Północnej (tylko w tym fanfiction!)
**sumy - obywatele Korei Północnej. (Tylko w tym fanfiction!)
BOHATEROWIE, OPISANI SĄ TUTAJ
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)