~_~_~
Od: Xiumin
Heyyo! Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeżeli mój przyjaciel ze szkoły wbije do nas i będzie u nas spać. Oczywiście tylko jedną noc. Mówię ci, to super koleś! Polubicie się na 100%! Dzisiaj mnie nie będzie w pracy, zastąpisz mnie? Odwdzięczę się! Trzymaj się! ^^
~_~_~
Ta cicha nadzieja na znak od Sehuna była niepotrzebna. Myślałem, że treścią wiadomości będzie "cel zlikwidowany" lub "nie będziesz musiał się martwić". Czasami mój styl życia mnie przerasta. Potrzebuję wskazówek, informacji dotyczących tego... kogoś. Chęć na zabicie kogoś rośnie coraz bardziej.
- Hyunwoo! Hyunwoo! Jest po ósmej! Wstawaj! - usłyszałem głośne krzyki zza drzwi. Wstałem z łóżka, kierując się w stronę drzwi i w ciągu sekundy otworzyłem je. Moim oczom ukazał się Chen, który był lekko poddenerwowany.
- Coś się stało? Wyglądasz na...
- Wściekłego? Złego? Zdenerwowanego? Zirytowanego? Tak wiem. Tak samo się czuję! Ten dupek sobie wychodzi i spotyka się z jakimś Joonjae, czy jak mu tam i nie przyjdzie do pracy. No ja nie rozumiem! Chociaż ty bądź normalny oraz pracuj ciężko, bo mojego brata nie ogarnę... - westchnął oraz teatralnie wywrócil oczami. Po chwili jęknął i opuścił mnie, kierując się w stronę kuchni. Ja jednak udałem się do łazienki, biorąc po drodze czarne jeansy i białą koszulę. Zamknąłem drzwi od środka i ściągnąłem swój T-shirt. Oparłem się dłońmi o kran, nad którym wisiało lustro, które zwróciło moją uwagę. Spojrzałem na postać będącą w odbiciu. Był nią wysoki, brązowooki brunet z licznymi bliznami na klatce piersiowej. Westchnąłem głośno i odkręciłem wodę oraz nabrałem ją w dłonie. Jednym ruchem oblałem twarz cieczą i spojrzałem ponownie na swoje odbicie. Krople spływały po moim czole, brwiach, policzkach i wróciło ponownie do kranu, wydając cichy plusk. Otarłem twarz ręcznikiem i pozbyłem się reszty materiału, który znajdował się na moim ciele. Ruszyłem w stronę wanny oraz odbyłem krótką, gorącą, aczkolwiek przyjemną i relaksującą kąpiel.
* Kim Jong Un *
Głośne kroki pięciu par ciężkich butów były jednymi z niewielu odgłosów w tym pustym domu. Jeden z agentów sfotografował martwe ciało kobiety z czterech różnych perspektyw. Inny natomiast robił zdjęcia mojej dziewięcioletniej bratanicy. Oba ciała niemal pływały we krwi. Oczy patrzyły obojętnie w nieznanym mi kierunku, a ich skóra przybrała siwo-siny kolor, aczkolwiek usta były purpurowe, lecz przykryte były zaschniętą, czerwoną cieczą. Przeszedłem obok obu ciał i udałem się w kierunku agenta, który zajmuje się tym "śledztwem". Pisał coś w notatniku, ale gdy zobaczył moją postać zamknął go oraz złożył mi pokłon. Zwilżyłem usta oraz zacząłem konwersację:
- Kiedy zostały zabite?
- Nie żyją od osiemnastu do dwudziestu dwóch godzin, wodzu. - odparł mężczyzna patrząc na swoje notatki oraz coś w nich skreślił.
- Jak zostały zabite? - dałem ręce za swoje plecy i złapałem dłonie, zaczynając wędrówkę po pomieszczeniu.
- Od postrzału, wodzu. Aczkolwiek dziewczynce dodatkowo sprawca wykręcił kark. - ruszył za mną i spojrzał na moją twarz.
- Ilu ich było?
- Wszystko wskazuje, że w całym tym zdarzeniu brały trzy osoby, wodzu.
- Jakieś wskazówki, ślady? - Zapytałem z obojętnością, napełniając swoje płuca kolejną ilością tlenu.
- Między innymi ślady butów i nasienie na lewym udzie kobiety. Sprawdzamy jeszcze włosy z sukienki dziewczynki, naskórek zza paznokci matki oraz odciski palców z telewizora oraz szafy, wodzu.
- Jacyś podejrzani?
- Jeszcze nie, wodzu. Ja sam myślę, że mogły to być sardynki. - odparł mężczyzna oraz nerwowo podrapał się po karku i przełknął ślinę.
- Dlaczego? - zatrzymałem się oraz skierowałem swój wzrok na widok z okna. Puste podwórko, z jednym drzewem, do którego przywieszony jest sznur z oponą. Po trawie turlała się pomarańczowa piłka, którą popychał wiatr. Obok powtórka jest ulica, na której nie przejeżdża ani jeden samochód. Niebo przykryte było szarymi, pierzastymi chmurami, które zapowiadały deszcz, a w najgorszym przypadku burzę. Mówiąc jednym słowem... Panuje tutaj pustka. Kompletna pustka.
- Są agenci, którzy wiedzą o istnieniu Jongina... - westchnął głośno i skrzyżował ręce na piersi, przenosząc ciężar swojego ciała na prawą nogę. - Ale umierają w ciągu 2 dni. Chłopak nieźle sobie radzi.
- "nieźle sobie radzi". Co to znaczy?
- Tak jak wódz słyszy... ma ponad tysiąc czipów i zastrzelonych głów na swoim koncie. Zabije bezlitośnie każdego, kto stanie na jego drodze. Musi to być dla niego trudne. Sprzedaje ludziom kawę w kawiarni. Jak ona się... "Exodus"? Tak. Exodus! Piękna nazwa, prawda? Oznacza... - powiedział z uśmiechem mężczyzna. Zaśmiałem się z dumy pod nosem. A pomyśleć, że nie tak dawno chciałem go zabić. Swojego brata rozstrzelałem i mówił o tym cały świat! Chwaląc się skromnie... jestem jedną z najbardziej wpływowych ludzi na Ziemii. Nie ma osoby, która nie słyszała mojego imienia. Jestem okrutny. Jestem surowy. Jestem pewny siebie. Jestem po prostu chujem, którego wszyscy się boją. Wystarczy jedno złe słowo, ale wystarczy też jeden strzał. To przecież nic takiego. Każdy z nas umrze. A to w jaki sposób i kiedy... to nie zależy od nas. Zapewne w tym momencie, właśnie teraz ktoś został zastrzelony, ktoś inny popełnił samobójstwo, ktoś umarł z głodu, ktoś został zamordowany... te cztery osoby już nigdy nie zrobią nic dobrego. Teraz będą gnić.
- A jak sobie radzi Lee Myung Bi? Czy ktoś się czegoś domyśla?
- Myungbi? Jest idealnym aktorem! Nikt nie wpadłby na pomysł, że agent Lee może być właśnie agentem. Cieszę się, że jest gotowy na bycie ochroniarzem Jongina, nawet jeśli na takiego nie wygląda. Dziwne, że bratanek wodza o niczym się nie domyśla...
- Ja się cieszę. On czuwa nad wszystkim. Kontroluje wszystko co dzieje się dookoła. Zdaje relacje z każdego zdarzenia, które miało miejsce. Dobrze, że jest ktoś taki.
* Kim Jong In *
Zamknąłem bezszelestnie drzwi do kawiarni i spojrzałem na Baekhyuna, który przytulił od tyłu Chanyeola i zakrył mu oczy dłońmi. Park zaśmiał się, zgiął nogi oraz złapał za uda oraz podniósł go. Baek zrozumiał, co jego "ukochany" miał na myśli i objął go w pasie oraz wokół szyi, kładąc głowę na jego ramieniu. Parsknąłem śmiechem i dołączyłem do nich. Wyjąłem z kieszeni telefon oraz spojrzałem na zegarek. Godzina 18:57. Westchnąłem cicho i spojrzałem na Chena, który sprawdzał coś w notatniku.
- Musimy w tym tygodniu zapłacić za światło, gaz i wodę... Kto robi przelew? - zadał pytanie dosyć poważnie. My natomiast wskazaliśmy na niego i głośno się zaśmialiśmy.
Siedzieliśmy na kanapie z aluminiową puszką, przed telewizorem. Na ekranie leciał jakiś beznadziejny horror. Wszędzie lała się krew, flaki fruwały niczym gołębie na mieście, a oczy martwych patrzyły obojętnie, prosto przed siebie. W pewnym momencie Baekhyun nie wytrzymał tego sadyzmu i przełączył na inny program. Zaśmiałem się z niego, kiedy jego ciało zadrżało. Chen wywrócił oczami i spojrzał niecierpliwie na zegarek, patrząc, która godzina wybiła. 02:27. Nie sądziłem, że jest tak późno. Fakt, Chanyeol już śpi i słodko chrapie, ale myślałem, że znudził go film. Zastanawiam się gdzie szlaja się Minseok z jego kolegą. Bardzo chciałbym go poznać. Skoro jest przyjacielem tak fajnej osoby, jaką jest Xiu to musi być równie śmieszny i sympatyczny. No i zapewne urodą nie grzeszy. Sardynki bardziej dbają o siebie, niż my sumy. Chociaż ja jestem tym odmiennym... Może to przez aktualne miejsce zamieszkania? Huh... może...
- I'm back motherfuckers! - usłyszeliśmy głośny trzask drzwi i huk, który zastąpiony był głośnym śmiechem. Do pokoju przyszedł Minseok, który bez zastanowienia usiadł mi na kolanach i przytulił się do mnie. Skrzywiłem się czując alkohol z jego ust. Chłopak po chwili wstał i pociągnął mnie za sobą oraz ruszył w stronę swojego kolegi.
- A to jest mój kooooochany Hyunwoo! - pocałował mnie w policzek, a następnie oderwał się ode mnie i wtulił się w ramiona jego przyjaciela - A to jest przekoooochany Joonjae! Hyunnie, Joonnie... Poznajcie się! Albo nie... przytuuulcie! Tulenie to taki fajny i miły gest! Hyunnieeeee! przytul go, nooo! - Jęknął pijany Minseok i zatoczył się do salonu, pozostawiając mnie sam na sam z nowo poznaną mi osobą. Był niskiego wzrostu, brązowa grzywka opadała mu na czoło, a wielkie oczy i usta zajmowały połowę jego twarzy. był przystojny, ale... coś mi w nim nie pasuje. Tylko nie wiem co...
~~~
Przepraszam za długą nieobecność, ale nie byłam pewna co do tego fanfiction.
Dziękuję jednak za wszelkie wsparcie :)